piątek, 9 marca 2018

Jak przygotować auto do zimy?

Jak przygotować auto do zimy?


Autor: Tomasz Galicki


Mimo że śnieg do nas jeszcze nie zawitał, a słupek rtęci oscyluje w granicach kilku stopni na plusie, warto już teraz odpowiednio przygotować samochód.


Polska mentalność nakazuje poczekać, aby wraz z płatkami pierwszego śniegu zawitać do punktów wymiany opon oraz sklepów z akcesoriami na zimę.

A można zrobić to szybciej, co w tym przypadku oznacza lepiej. O czym należy pamiętać już teraz, a czego nie wolno zapomnieć, kiedy któregoś poranka do okna zawita zima i oznajmi, że na jezdni pozostawiła kilkunastocentymetrową warstwę śniegu? Zacznijmy od najważniejszego, opon. Opony zimowe paradoksalnie najlepiej kupować latem, a to dlatego, że ich ceny są jeszcze wtedy unormowane. Przed sezonem natomiast idą w górę, więc kupując je wcześniej można zaoszczędzić nawet kilkaset złotych. Ich wymianę uzależnia się zwykle od warunków atmosferycznych. Najlepiej zmienić je w momencie, kiedy temperatura zaczyna spadać do kilku stopni. Nigdy nie wiadomo, czy za moment nie będzie przymrozku albo czy na jezdni nie utworzy się tzw. czarny lód, niewidzialna, śliska warstwa. Poza tym, jeśli pozostawimy wymianę opon na ostatnią chwilę będziemy zmuszeni do odstania w kolejce. Długiej kolejce.

Oprócz opon w zimie trzeba wymienić również płyn do spryskiwaczy. Jeśli tego nie zrobimy, może nas czekać niemiła niespodzianka. Letni zamarznie, bo właściwości pozwolą na używanie go do określonej temperatury, najczęściej dodatniej. Płyny zimowe wytrzymają nawet przy -30 stopniach.

Jeśli już jesteśmy przy wyposażeniu samochodu, to pamiętajmy o akcesoriach, które zimę pomogą nam przetrwać. Jednym z nich jest dobra skrobaczka do szyb. Stara karta płatnicza średnio się do tego nadaje, choć, kiedy złapie pierwszy mróz można spotkać wielu kierowców z tym właśnie „narzędziem”. Pomocny w odszronianiu szyb będzie też specjalny preparat w sprayu. Nie radzimy polewać szyby ciepłą wodą, gdyż ta zaraz za marznie, a w gorszym przypadku lub tak ściśnie szybę, że pęknie. Zima w Polsce bywa kapryśna. Nie zaszkodzi więc wozić w bagażniku łopaty do odśnieżania i miotełki. Ta pierwsza może okazać się pomocna, gdy się zakopiemy, zwłaszcza w błocie pośniegowym, a miotełka w przypadku mniejszej warstwy śniegu na samochodzie.

Przed sezonem zimowych warto też sprawdzić, czy nasze ubezpieczenie OC jest ważne. Zima to czas, kiedy częściej dochodzi do kolizji na drogach. Wydaje się to zrozumiałe – kierowcy nie dostosowują prędkości do warunków panujących w danym momencie. Czasem nie czyni się też szkody innym, a sobie – wystarczy wpaść w niewielki nawet poślizg i zatrzymać się na przydrożnym śmietniku. Zniszczony reflektor albo pęknięty zderzak gwarantowane, a koszty związane z naprawą będziemy musieli pokryć sami. Chyba że zdecydujemy się na ubezpieczenie AC, choćby w wersji podstawowej.

Zima jest trudną porą roku i wielu kierowców po prostu na ten czas odstawia samochód na boczny tor – tkwienie w korkach, wyciąganie aut z zasp, zżeranie benzyny – to nie dla nich. Jednak z drugiej strony spóźniająca się komunikacja miejska, pełna ludzi też nie brzmi zbyt przyjemnie.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Koło dojazdowe w spreju coraz popularniejsze wśród kierowców

Koło dojazdowe w spreju coraz popularniejsze wśród kierowców


Autor: Mariusz Wodel


Co jest największym problemem, który może spotkać kierowcę zwłaszcza w długiej trasie? Oczywiście przebita opona. Co jednak zrobić, kiedy nie mamy przy sobie klucza lewarka i zapasowego koła, albo gdy na dworze mróz i śnieg? Jest na to sposób.


A w zasadzie dwa sposoby. Pierwszy z nich jest bardzo tradycyjny. Kiedy nie mamy odpowiednich narzędzi bądź z jakichś względów sami nie możemy przystąpić do zmiany koła zawsze powinniśmy zadzwonić po pomoc drogową. Od tego właśnie ona jest. By pomagać kierowcom w trudnych sytuacjach. Wymiana przebitego koła z pomocą specjalistów zajmie zaledwie kilka minut, a do tego nie będzie kosztowała zbyt wiele. Ale co zrobić, kiedy nie mamy przy sobie pieniędzy bądź najzwyczajniej w świecie nie chcemy nikomu płacić za wymianę koła? Z takiej sytuacji również mamy wyjście, z którego coraz częściej i chętniej korzystają polscy kierowcy.

To kupienie zawczasu tak zwanego koła zapasowego w sprayu. Jest to pojemnik pod ciśnieniem z wężykiem, który dokręcamy do wentyla przebitej opony (wentyl należy ustawić pionowo). Następnie naciskamy spust i czekamy, aż preparat napompuje nam koło (zazwyczaj jest to nieco niższe ciśnienie niż zalecane, ale bezpieczne). Po takim zabiegu od razu ruszamy z miejsca by równomiernie rozprowadzić środek po oponie. Po kilku kilometrach zatrzymujemy się i kontrolujemy stan opony. Jeśli wszystko jest w porządku możemy kontynuować podróż z prędkością nie większą niż 45-50 kilometrów na godzinę. Oczywiście powinniśmy udać się zaraz do najbliższego warsztatu wulkanizatora. Specjalistę musimy też powiadomić o tym, że w oponie znajduje się łatwopalny gaz. A teraz najlepsze – opakowanie 400 ml produktu wystarcza na załatanie opony o wielkości do 15 cali. Koszt zakupu preparatu również nie jest wysoki. To zazwyczaj zaledwie kilkanaście złotych. Dostępny jest on w sklepach motoryzacyjnych i na stacjach benzynowych.

Jak zatem widać mamy alternatywę. Możemy skorzystać z pomocy drogowej lub załatać oponę samemu. I wcale nie potrzebujemy do tego odpowiednich narzędzi. Nie musimy się tez brudzić. To doskonałe rozwiązanie na dzisiejsze czasy, z którego nie tylko Polacy korzystają coraz częściej. Szerokiej drogi!


Zobacz też: pomoc drogowa Poznań

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Audi A6

Audi A6


Autor: S S


Każdy szanujący się koncern motoryzacyjny ma jakiegoś "konika". Bmw stawia na prowadzenie auta. Z kolei Audi skupia się na odchudzaniu samochodów. Audi A6 jest około 80 kilogramów lżejsze od poprzednika w tej samej klasie silnikowej. W świecie motoryzacji to olbrzymi postęp.


audi+a6%252C+super+cars%252C+AUDI%252C+show

Odchudzenie Audi możliwe było dzięki zastosowaniu aluminium oraz opracowaniu lżejszych elementów przeniesienia napędu. Na przykład napęd quattro jest teraz o 25 kilogramów lżejszy poprzedniej generacji. Redukcja masy przekłada się na niższe zużycie paliwa a co za tym idzie umożliwia zastosowanie mniejszego zbiornika paliwa co prowadzi do dalszych oszczędności. Nie brzmi to porywająco więc przejdzmu do części właściwej czyli "jak to jeździ?"

2011-Audi-A6

W porównaniu z odchodzącą generacją nowe Audi A6 ma zaostrzone linie które współgrają z obecnym designem marki z Ingolstadt. Kokpit przeniesiono z A7. Deska rozdzielcza wydaje się być lekka a to dzięki możliwości schowania wyświetlacza systemu info-rozrywki. Nawiasem mówiąc ten wysuwany wyświetlacz zastosowany pierwszy raz w nowym Audi A8 jest naszym zdaniem zabiegiem czysto designerskim bo niestety nie zwiększa on funkcjonalności auta. Wyświetlacz jest potrzebny do obsługi radia, nawigacji, komputera pokładowego itp. Wprawdzie można go schować i odczytywać informacje z wyświetlacza między zegarami ale obsługa wielu funkcji powoduje, że wyświetlacz się otwiera. Chowanie go więc traci sens. Rozumiemy że schowany wyświetlacz nie zaburza linii deski rozdzielczej ale można przypuszczać że Mercedes nieprzypadkowo zrezygnował z tego rozwiązania przy okazji niedawnego liftingu C-klasy.

Fotele? Wygodne z opcjonalną funkcją masażu. Obsługa poszczególnych systemów logiczna. Nowością jest wykorzystanie zdjęć satelitarnych Google Maps w systemie nawigacji. Korzystanie z tego rozwiązania wymaga posiadania karty SIM z wykupioną usługą transmisji danych najlepiej nieograniczoną bo w ciągu godziny nawigacja pobiera ok. 150MB. Na szczęście system zapisuje pobrane zdjęcia więc jeśli cały czas jeździmy po tych samych trasach nie zapłacimy za dodatkowy przesył danych. Po co nam Google Maps w samochodzie? Choćby po to aby lepiej zorientować się w terenie. Kto nie potrafi czytać map ten wie o czym mówimy.

z9095432X%252CAudi-A6-2011

Do a6-ki Audi oferuje silniki benzynowe i wysokoprężne o pojemności od 2 do 3 litrów i mocy od 177Km do 300KM. Dzięki obniżonej masie auta oraz zastosowaniu nowoczesnych rozwiązań takich jak 7-stopniowa automatyczna skrzynia biegów w zależności od wersji silnikowej samochód zużywa od 12 do 21 procent mniej paliwa niż odchodząca generacja z takim samym silnikiem.

Nowe A6 jest lepsze od poprzednika w niemal każdym aspekcie. Wspomagany elektro-mechanicznie układ kierowniczy nie daje tak dobrego czucia drogi jak w poprzedniej generacji w której stosowany był układ hydrauliczny. Ale zajęci googlowaniem drogi na ważne spotkania biznesmeni prawdopodobnie tego nie zauważą.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Jakie są prawdziwe przyczyny wypadków?

Jakie są prawdziwe przyczyny wypadków?


Autor: S S


Promowane przez wiele lat w naszym państwie hasło typu "prędkość zabija" zaczyna przesłaniać fakt, iż nie tylko szybka jazda jest przyczyną wypadków w naszym kraju. Bez rzetelnej wiedzy na temat prawdziwych przyczyn katastrof nie sposób jest poprawić sytuację na polskich drogach.


wypadki%252C+zwolnij%252C+hamuj%252C+droga%252C+mechanik

Ze wszystkich krajów Unii Europejskiej, to w Polsce notowany jest najwyższy wskaźnik śmiertelności na drogach. Mimo że np w Niemczech wypadków jest 8 razy więcej niż w Polsce, - na każde 100 wypadków ginie 10,4 osoby - to dziesięciokrotnie więcej niż w Niemczech. Skąd ta różnica? Wg. Policji w Polsce najwięcej wypadków jest na prostym odcinku drogi - średnio jest to co trzeci wypadek. Przyczyna wydaję się być prosta - nadmierna prędkość.

Tir%252C+wypadek%252C+crash

Polacy mają tendencję do szybkiej jazdy, poprostu uwielbiamy szybką jazdę. Wg. statystyk średnio 45% polaków przyznaje bez ogródek, że lubi szybką jazdę. Nawet we Francji (39%) czy w Niemczech gdzie autostrady są dużo lepsze niż polskie odsetek ten wynosi 43%.

Wydaję się jednak że policja zbyt często wymienia nadmierną prędkość jako jedyny powód wypadku.

Ustalenie przyczyny takiego zdarzenia wymaga przeprowadzenia analizy i rekonstrukcji wydarzeń. Policjanci wypełniający kartę zdarzenia drogowego, na podstawie których tworzona jest statystyka, nie zawsze robią przecież takie rekonstrukcje. W swojej pracy kierują się często swoim doświadczeniem oraz zeznaniami naocznych świadków.

stra%25C5%25BC%252C+policja%252C+autostrada%252C+wypadek

Z czego wynikają błędy kierowców? Policyjne statystyki nie dają na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Milczą także na temat wpływu stanu dróg i natężenia ruchu. Raport Najwyższej Izby Kontroli jasno i wyraźnie dowodzi, że niski poziom bezpieczeństwa ruchu drogowego w Polsce pozostaje w ścisłym związku ze złym stanem infrastruktury drogowej. Na co drugim kilometrze dróg są koleiny o głębokości powyżej 2cm, na co czwartym - nawet powyżej 3cm. W Unii Europejskiej takie drogi wyłączane są z użytku, w Polsce natomiast gdybyśmy mieli zamknąć takie drogi z pewnością musielibyśmy zamknąć ich ponad połowę. Dlatego drogi uszkodzone przez koleiny klasyfikowane są jako znajdujące się w złym stanie technicznym i jedynie ogranicza się na nich prędkość.

To wynik fatalnego zarządzania infrastrukturą drogową w naszym kraju. Kontrole prowadzone przez NIK od 2000 roku wykazywały, że niemal połowa zarządców dróg nie miała danych o wypadkach na nich, a ponad 30 proc. z nich nie miało nawet projektów, organizacji ruchu (rozmieszczania świateł, pasów, itp) W ubiegłym roku zatwierdzoną organizację ruchu na wszystkich drogach miało tylko niespełna 20 proc. zarządców, 37,5 proc. nie prowadziło w ogóle analiz dotyczących bezpieczeństwa.

Według cytowanego wcześniej raportu Najwyższej Izby Kontroli kursy nauki jazdy - pomimo wprowadzanych zmian - wciąż nie są w stanie dobrze przygotować przyszłych kierowców. Zarówno przekazywana wiedza, jak i zdobywane umiejętności są niewystarczające. W efekcie zaskakująco niewielu uczestników kursu zdaje egzamin za pierwszym razem - twierdzą autorzy raport. Średnia dla całego kraju w latach 2009 -2010 w żadnym z ośrodków nauki jazdy nie przekroczyła 50%, a najbliżej tej granicy była Warszawa, w której pierwszy egzamin kończył się sukcesem dla 48 proc. egzaminowanych. Nie brakowało jednak ośrodków, w których za pierwszym razem egzamin zdała co czwarta osoba. O niezbyt wysokiej skuteczności szkolenia przyszłych kierowców najlepiej świadczy fakt, że Ci z najmniejszym stażem (w wieku 28-24 lata) powodują najwięcej wypadków.

nauka-jazdy-lekcja

To nie jest nawet sprawą braku wiedzy, ale raczej niedopuszczania do świadomości faktu, że nawet na suchej nawierzchni podczas gwałtownego hamowania samochód nie zatrzyma się w miejscu, a w zależności od prędkości początkowej dopiero po kilkunastu, nawet kilkudziesięciu metrach.


SpodobałO się? =]
ZapraszaM do Siebie...

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Fiat Doblo

Fiat Doblo


Autor: S S


Poprzedni FIAT DOBLO to niezłe auto osobowo-dostawcze: przestronne, z dobrym turbodieslami i wielkim bagażnikiem. Nowe również ma te zalety, ale szefowie Fiata przekonują, że Doblo drugiej generacji może być czymś więcej niż tylko konkurentem kompaktowych kombi lub minivanów.


Kłopot w tym, że jedyną istotną przewagą Doblo nad tymi rodzajami aut jest ogromny bagażnik o objętości aż 790 litrów. To jednak za mało, by sprostać konkurencji ze strony Citroena C4. Gdyby nowe Doblo pozostawić w przypisanym mu segmencie, można by wystawić mu ocenę bardzo dobrą. Choćby za przestronne wnętrze, w którym wygodnie można podróżować pięć osób z ogromnym bagażem lub w siódemkę z jednym neseserem. W Doblo jest też dużo miejsca na nogi osób siedzących z tyłu. To z kolei zasługa dużego rozstawu osi równego 275,5 cm. To tyle, co w samochodach klasy średniej. Doblo jest jednak koszmarnie wolne. Wersja z 1,6 litrowym, 105 konnym turbodieslem powinna jeździć w miarę żwawo i ze względu na przyzwoity moment obrotowy równy 290 Nm sprawnie przyspieszać na kolejnych biegach. Tak nie jest. Auto rozpędza się od 0 do 100 km/h w 13,4 s i może jechać 164 km/h. To osiągi mierzone z jedną osobą na pokładzie. Z całą rodziną i bagażem będzie jeszcze gorzej, a to oznacza że dojazdy do celu będą długie, żmudne i monotonne, aczkolwiek oszczędne średnie spalanie w mieście wynosi około 6 litrów, w trasie przy prędkości około 100 km/h Fiat spala około 5,5 km/h.

Co ciekawe Doblo z 1,3 litrowym silnikiem, 95-konnym turbodieslem. Warto zatem pomyśleć, czy i tak godząc się na marne osiągi, nie lepiej wybrać tę jeszcze słabszą, ale i bardziej oszczędną i tańszą wersję. Na szczęście jest też mocniejsza odmiana z 2-litrowym Multijetem o mocy 135 KM. Akurat ta wersja jest rzeczywiście szybka, ale różnica w osiągach na pewno przełoży się na znacznie wyższą cenę i większe zużycie paliwa.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Elektryczne supersamochody Mate Rimaca

Elektryczne supersamochody Mate Rimaca


Autor: Krzysztof Duda


Czy młody chorwacki wynalazca Mate Rimac zawstydzi wielkie koncerny motoryzacyjne? Na tegorocznym Salonie Samochodowym we Frankfurcie chorwacka firma Rimac Automobili należąca do Mate Rimaca pokazała prototyp elektrycznego supersamochodu o nazwie Concept One.


Samochód jest wyposażony w cztery silniki elektryczne o łącznej mocy 1088 KM, dające wprost kosmiczny moment obrotowy – 3800 Nm, w dodatku dostępny – co oczywiste w silnikach elektrycznych – już od startu. Według zapewnień producenta ważący 1650 kg Rimac Concept One ma przyspieszać do setki w 2,8 sekundy. Prędkość maksymalna będzie ograniczona elektronicznie do 305 km/h.

Zakładanie osiągi robią piorunujące wrażenie, ale jak wiadomo największym ograniczeniem napędu elektrycznego jest mały zasięg samochodu, pomijając już problemy z długim ładowaniem i dostępem do gniazdek o odpowiednich parametrach. I tutaj spora niespodzianka – chorwacki producent obiecuje, że na jednym ładowaniu przejedziemy aż do 600 km. W tej chwili takie obiecanki mogą budzić co najwyżej uśmiech niedowierzania, prawda?

Być może na wszelki wypadek nie powinniśmy się śmiać zbyt otwarcie, jeśli przyjrzymy się kto stoi za projektem Rimac Concept One. Optymizmem napawa już fakt , że jest to krajan słynnego Nicoli Tesli, pochodzącego przecież z terenów dzisiejszej Chorwacji i mającego w swoim dorobku na poły legendarny samochód elektryczny, który nota bene żadnych baterii ponoć nie potrzebował. Mamy więc niejako narodową ciągłość tradycji w rozwoju napędu elektrycznego :-) A do Tesli wrócimy jeszcze w zupełnie współczesnym i realnym kontekście.

23-letni wynalazca Mate Rimac, bo o nim mowa, z małej miejscowości Sveta Nedelja koło Zagrzebia, fan i uczestnik wyścigów i driftingu jest technicznym geniuszem-samoukiem. Nie ma żadnego wykształcenia technicznego, studiował ekonomię na Uniwersytecie Nauk Stosowanych VERN w Zagrzebiu. Już jako siedemnastolatek zabłysnął projektem elektronicznych rękawic służących do zarządzania wszystkimi urządzeniami łączącymi się z internetem (znane jako iGlove). Zdobył liczne nagrody krajowe i międzynarodowe. Potem zwrócił się w stronę motoryzacji – jego oryginalnym i skutecznym systemem eliminacji martwej strefy zainteresowały się trzy wielkie koncerny samochodowe, a jeden z nich jest na drodze do przejęcia patentu.

Potem przyszła w końcu kolej na pierwszy elektryczny samochód z super osiągami na bazie BMW serii 3 E30, zwanego przez Chorwatów „Kockica” (co można tłumaczyć jako kostka lub klocek). Jak sam mówi, pewnego dnia wyjął sprawiający problemy benzynowy silnik, spojrzał w pustą komorę i postanowił: To będzie samochód na prąd! Elektryczne BMW VST Mate Rimaca ma pod maską aż 600 KM i 900 Nm momentu obrotowego. W 2010 roku „Kockica” młodego Chorwata zmierzyła się na ulicach Zagrzebia z należącym do niemieckiego koncernu energetycznego RWE egzemplarzem słynnego już elektrycznego Tesla Roadstera. I o dziwo wygrała w cuglach z tym amerykańskim produktem, wspomaganym technologią Lotusa. „Sorry Tesla Roadster, Nicola Tesla is born here” – spuentował dowcipnie amatorski filmik z wyścigu jego autor na youtube.

Wszystkie komponenty używane w jego konstrukcjach związane z napędem – baterie, silniki – są autorskie. Każde kolejna generacja silników i akumulatorów Rimaca ma być silniejsza i lżejsza. Do tej Rimac był szczególnie dumny ze swojego unikalnego akumulatora, który składa się z 880 komórek. Jest on podobno całkowicie bezpieczny dla środowiska i w 100% podlega recyklingowi. Nad optymalnym wykorzystaniem mocy akumulatora i przedłużeniem żywotności czuwa jego własny, niewielki komputer. Rozwiązanie to o nazwie V=S/T Battery Management System przyniosło wynalazcy prestiżową nagrodę Golden Tesla’s Egg w 2010 roku. Bateria o parametrach 400V/3000A teoretycznie pozwala na osiągnięcie mocy 1600 KM. Właśnie to źródło energii zasila BMW VST Rimaca, jednak ograniczenia techniczne starej Beemki i troska o zasięg (200 kilometrów!) pozwoliły na upakowanie w „Kockicy” jedynie 600 KM.

Baterie do Rimac Concept One oprócz zapewnienia samochodowi trzykrotnie większego zasięgu na jednym ładowaniu mają mieć bardziej kompaktowe wymiary. Jeden pakiet będzie miał grubość 5 cm. System Rimaca będzie w pełni modułowy, więc może być zainstalowany prawie w każdym samochodzie.

Ambicje twórcy Concept One są ogromne, biorąc pod uwagę to, że nie dysponuje on milionami dolarów na rozwój. „Wielkim wzorem do naśladowania jest dla mnie Pagani. Pragnę, aby samochód mógł osiągnąć jego poziom, konkurując z Koenigseggiem i Buggati. Będziemy małą wytwórnią samochodów elektrycznych o najwyższych osiągach, a także centrum rozwojowym napędu elektrycznego” – mówi Rimac w wywiadzie dla chorwackiego portalu Automobilija.

Rimac przewiduje budowę 88 egzemplarzy samochodu, który cenowo będzie pozycjonowany „nieco poniżej benzynowej konkurencji spod znaku Pagani, Koenigsegg czy Bugatti.” Czy znajdą się chętni na ten samochód? W każdym razie Mate Rimac chwali się już przedpremierowymi zamówieniami przesłanymi przez rodzinę królewską z Abu Dhabi.


Autorem artykułu jest Krzysztof Duda

Artykuł pochodzi z działu offtopic serwisu finansów osobistych Aleja Profitowa , gdzie dowiesz się jak oszczędzić więcej, w co najlepiej inwestować nawet skromne środki, na co zwracać uwagę i jakich pułapek unikać poruszając się po rozległym rynku produktów i usług finansowych.

http://www.profitowa.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

czwartek, 8 marca 2018

Czym jeżdżą polscy lekkoatleci

Czym jeżdżą polscy lekkoatleci.


Autor: S S


Polskich lekkoatletów nie stać na drogie samochody, daleko im do piłkarzy lub siatkarzy. Ale na świecie jest inaczej. Dobre wyniki to dobre pieniądze.


Wozy, jakimi jeżdżą polscy lekkoatleci, to raczej druga liga. Może i niektórzy mają niezłe gabloty klasy średniej, ale i tak jest cienko. To nadal biedny sport. Nie stać nas na wypasione fury. Nie ma sensu porównywać się pod tym względem do piłkarzy czy koszykarzy ale na świecie jest inaczej. Dużo lepiej. Na przykład Christian Cantwell, mistrz świata, kulomiot ze Stanów Zjednoczonych, z którym rywalizuje na zawodach, ma wielką, dodatkowo podwyższaną półciężarówkę. Gdy go odwiedziłem, przekonałem się, że to ogromna maszyna. Inni lekkoatleci amerykańscy mają podobne. No, ale wielcy faceci muszą mieć wielkie fury. Startuję głównie za granicą. Na zawody latam samolotami, a na lotnisku czekają na mnie różne samochody. Czasami to naprawdę elegancka limuzyna, innym razem coś w stylu Żuka. Ale największe zaskoczenie jest wtedy, gdy nikt po mnie nie przyjeżdża, a kilka razy tego doświadczyłem.

Duży wypas był w Stanach. Tak się złożyło, że na zawody musieliśmy dojechać do innego miasta. Dostaliśmy do dyspozycji busa przerobionego na limuzynę z barkiem, światłami i wygodnymi kanapami. Niezapomniane wrażenia przywiozłem także z Indii, gdzie pojechaliśmy na mityng kończący sezon. Filmy, które można obejrzeć na Youtube, gdzie tamtejsi kierowcy wjeżdżają na skrzyżowania bez świateł i nie dochodzi do wypadku , to prawda!

Tam nie obowiązują żadne przepisy. Stoi się na środku przejścia, po trzy pasy w każdą stronę, i trzeba być twardym, bo inaczej nie ma szans, żeby ktoś się zatrzymał. Pewnego razu przejechaliśmy obok jakiegoś pałacu i zaczęliśmy krzyczeć do Hindusa , który nas woził, że chcemy tam wejść. Zatrzymał się, zawrócił na drodze jednokierunkowej i walił pod prąd. Ludzie na niego trąbili, a on zero nerwu, pełen luz. Wszędzie śmigają ryksze, obładowane do granic możliwości autobusy i motocykle, którymi jeździ po sześć osób, a na światłach dzieci kładą się pod koła samochodów, żeby wyłudzić pieniądze. Kierowcy wiedzą, a co chodzi, więc ruszają!

Wtedy kilkuletnie maluchy uciekają w ostatniej chwili. Horror! Nieźle jest też na autostradach, bo miejscowi przeganiają tam krowy; 230 km, do Taj Mahal jechaliśmy 6 godzin. Niby panuje tam nieład, a widziałem tylko jeden wypadek... Gdyby ludzie jeździli u nas tak jak tam, w Warszawie każdego dnia ginęłoby na drogach około tysiąca osób!

Bardzo wesoło jest też w Turcji. Tamtejsi kierowcy nie zatrzymują się, gdy piesi mają zielone. Dopiero po jakimś czasie skumałem, że trzeba przechodzić na czerwonym! Tylko wtedy jest jakakolwiek szansa, żeby dostać się na drugą stronę jezdni. Z kolei na Kubie, którą odwiedziłem podczas urlopu, zaskoczył mnie świetny stan dróg. Zagadka wyjaśniła się bardzo szybko, bo tam prawie nie ma samochodów. Zostały Maluchy, Łady i stare, przerobione amerykańskie bryki z nowymi silnikami. Miejscowi nie mogą ich sprzedawać, a zarobiliby na tym krocie. Kierowca, która woził mnie po wyspie, mówił, że w Stanach znaleźliby się kupcy skłonni dać nawet 40 tyś. dolarów! Nie chciałbym takiego samochodu, zdecydowanie wolę dużego pick-upa.

great-wall-peri-4x4

W Polsce miałem kiedyś służbową Skodę Octavię kombi. Dostałem ją od sponsora i używałem jej przez rok, ani razu nie wsiadłem za kółko, wozili mnie różni ludzie. Nawet fajna bez problemu się mieściłem. Był tylko jeden problem: nie potrafiła fruwać. Pewnego razu przelecieliśmy się nią kawałem i przestała działać. Miałem szczęściem nic mi się nie stało, choć w tym wypadku dwie osoby trochę ucierpiały. Jeśli kupię samochód, będzie na pewno duży. O żadnym maluchu nie myślę, chociaż bez problemu się do niego mieszczę. Jestem bardzo dobrze rozciągnięty. Gdybym się uparł, mógłbym jeździć na dwa "zimne łokcie". Jest jednak jeszcze inny powód, dla którego nie mam własnego samochodu. Chociaż moi bracia nauczyli mnie prowadzić, gdy miałem 12-13 lat, nadal nie zrobiłem prawa jazdy. I choć wciąż widzę siebie za kółkiem, nie mam na to czasu ani takiej potrzeby.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Fiat wygrywa proces

Fiat wygrywa proces.


Autor: S S


Fiat wygrał kolejny proces z chińskim producentem Great Wall Motor. Przedmiotem sporu który trwał od wielu lat jest model GWM (Great Wall Motor przyp.) "Peri" , który wygląda identycznie jak miejski bestseller Fiat Panda.


Włoski producent oskarżył GWM o wykorzystanie europejskiego patentu dotyczącego designu nr . 00044722-0001, którego jest właścicielem od 11 listopada 2003. Sąd nakazał wstrzymanie produkcji i nałożył karę w wysokości 30 000 Euro oraz pokrycie kosztów sądowych. Każda próba reklamy pojazdu w UE ma kosztować chińskiego producenta 15 000 Euro.

Koncerny walczą ze sobą w sądach od 2007 roku. Już w w 2008 roku sąd w Turynie potwierdził słuszność pozwu Fiata stwierdzając, że Peri nie tylko wygląda jak Fiat Panda, ale jest wręcz jego wierną kopią z nieco zmienionym przodem. Peri do złudzenia przypomina Fiata Pandę, i nie jeden znawca mógłby się pomylić, jeżeli chodzi o jego przód to bardzo przypomina Chevroleta z tego samego segmentu. Chcąc maksymalnie ograniczyć możliwość dystrybucji tego auta, Fiat pozwał wówczas firmę Great Wall zarówno we Włoszech, jak i w Chinach. Great Wall nie zgodził się z decyzją sądu i wniósł apelację. W Chinach przegrał proces.

Fiat obawia się jednak o swoją przyszłość, ponieważ niebawem ruszy produkcja samochodów chińskiej marki w Bułgarii. Choć model Peri stanowi bardzo małe udziały w sprzedaży, to jednak Fiat nie ma pewności czy ten model nie będzie zjeżdżał z eurpoejskiej linii produkcyjnej.

kubica_karting_szczecin_2009_470

Great Wall zapowiedział apelację w tej sprawie, choć zaznacza, że od września ubiegłego roku żaden pojazd nie został eksportowany do UE. Największym rynkiem zbytu dla Peri jest Rosja i wybrane kraje Afryki.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

JAŚ FASOLA i samochody...

JAŚ FASOLA i samochody...


Autor: S S


Brytyjski komik. Rowan Atkinson, może i wygłupia się przed kamerą, ale samochody traktuje serio. Uwielbia się nimi ścigać i choć jego auta kosztują miliony, szybko poznają dotyk asfaltu na torze, dzwiek tłuczoonego szkła i gniecionej blachy.


rowan-atkinson

Mówią, że już co piąty mieszkaniec Londynu jest Polakiem, Ake nie dajmy się zwieść Anglia pozostanie Anglią, Royal Ascot różni się od Służewca, a tor wyścigowy Silverstone od Miedzianej Góry. Wiele podobnych słów ma inne znaczenie tam, inne tu. Londyńskie Society of Dilettanti nie było klubem ludzi niekompetentnych i wzięło nazwę od słowa zachwyt. Dyletant to amator, miłośnik zajmujący się czymś nie zawodowo, lecz z pasji. Dyletantem w dobrym znaczeniu był Paul Newman startujący w Daytona. David Gilmour i Nick Mason, uczestnicy reviewalowych Carrera Panamericana. Jest nim również Rowan Atkinson, jako kierowca, kolekcjoner aut, świetny felietonista i autor fachowych artykułów o samochodach. To słowo dzieli sferę pasji od sfery zawodu. Odsuńmy na bok Atkinsona komika, u nas kojarzonego głównie z Jasiem Fasolą. Jego inna twarz to miłośnik i wytrawny znawca samochodów. To kierowca tak ceniący samochód, jak pianista ceni swój fortepian.

Warto obejrzeć film z 1991r "Jaś Fasola i samochody" w którym aktor nie tylko zagrał ale do którego także napisał scenariusz.

1120330742_10033740001_Bio-Biography-Rowan-Atkinson-Cars-SF-97645411001

Atkinson ścigał się w półprofesjonalnych pucharach marki ( mini i renault 5). Z pasji i dla przyjemności, bez sukcesów. Nie miejmy jednak złudzeń: jest doskonałym kierowcą. Tyle że w Anglii na torach regularnie trenują tysiące, więc nawet ci lepsi plasują się dopiero w czwartej lub piątej setce. Jest także regularnym uczestnikiem wyścigów historycznych, organizowanych np. w Goodwood i belgijskim Spa. Potrafi wyjaśnić tajniki słynnego podwójnego zakrętu Eau Rouge. Wie, gdzie wyjście celuje się na ślepo, a łudzący nadmiar przyczepności nagle przechodzi w jej zdradliwy brak. Od razu widać, że zna go jak własny ogródek. Tam też jeździ tylko dla frajdy. Ma świadomość, że nie wygra.

Tylko nie kolekcjoner!

Nie dał się porwać wyścigowi mocy i ukrytych modyfikacji w zawodach dla oldtimerów, ale kąśliwie wytyka hipokryzje tych imprez. Ich przepisy są mgliste i giętkie. Rządzi niepisane prawo, że możnym nie zagląda się pod maskę, choćby nawet Bugatti, typ 51 kryło w sobie detale i mechanizmy z XXI w. Dzięki sukcesom zawodowym stać Atkinsona na bycie prawdziwym kolekcjonerem samochodów. W jego posiadłości w hrabstwie Oxfordshire są Astony Martiny, w tym DBS V8 (jeden z 400 egzemplarzy z przełomu lat 60. i 70.), V8 Zagato, DB7 Vantage, Bentley Mulsane, McLaren F1, Bugatti Veyron, Lancia Delta Integrale i Renault 5 Turbo, a także niesamowite MG XPower SV, fajerwerk łączący upadłe legendy MG i Rovera ze strony angielskiej oraz Qvale Mangusta i De Tomaso Bigua z włoskiej. Jego ostatni wspaniały nabytek to wart 100 tyś. funtów Morgan Aeromax.

Ale Atkinson nie lubi określenia kolekcjoner, jeśli sugeruje to kogoś, kto trzyma samochody za muzealnym sznurem z tabliczką: " Nie dotykać eksponatów". Z sarkazmem wytyka takim osobom, że choć sami nabyli swoje auta na rynku, nie puszcza ich tam z powrotem, a po ich śmierci kolekcje kurzą się niedostępne dla nikogo, zamknięte na głucho przez wnuki. Jego zbiór żyje, jeździ, narażany jest na szwank. Astonem Zagato ścigał się na torach i uszkodził go na zlocie właścicieli w Yorkshire. Choć bardziej znany jest inny jego wypadek: wjazd McLarenem F1 w kufer Rovera Metro przy prędkości 50km/h, na A6, matce brytyjskich arterii północ - południe. W 2007 roku podczas pobyty w Aspen w Kolorado rozbił o parkomat tył swojego Volkswagena Jetta, a innym razem, jadąc Audi Quatro uderzył w furgonetkę. Jedni twierdzą, że to śmieciarka, inni że policyjny Van.

Wolno znaczy dumnie

Rowana Atkinsona warto także czytać. Choćby dla przyjemności obcowania z przenikliwą inteligencją i mistrzostwem słowa. W paru wersach swoich felietonów potrafi oddać charakter takich angielskich ikon, jak Jaguar E z 1963r. czy MGB, którymi ścigał się w Spa. Chcąc wyrazić, jak silne wrażenie robi tuzin dawnych silników wyścigowych przegazowywanych na starcie w Goodwood, twierdzi, że prócz muzyki istnieją rzeźby dzwiekowe, działające nie kompozycją, lecz ekspresją i fakturą brzmienia. Trafia w sedno, pisząc, że start do Grand Prix w latach 50. Był porywającą i monumentalną rzeźba dźwiękowa, Z kolei w artykułach do pism samochodowych takich jak "Car" czy "Octane" i "Evo" Atkinson imponuje znajomością tematu. W obszernym i wnikliwym porównaniu Porsche Carrera GT z jego własnym McLarenem F1 pokazuje się jako koneser twardej motoryzacji z najwyższej półki. Bez śladu mentorstwa uczy rozumienia jazdy. To samo robi w filmach. Siada za kierownicą starego Rolls-Royce'a i ogląda zawór sterujący wentylacją, wzorowany na organowych manubriach. Gdy bierze w palce lity, metalowy grzybek i przesuwa cięgło, którego łodyga chowa się z oleistym oporem, tym jednym ruchem i odpowiednią miną wyraża, czym jest wciąż nie dość doceniania dziedzina wnętrza samochodowego. Felietony Atkinsona inkrustowane są obserwacjami tak trafnymi i lapidarnie wyrażonymi, że można by zestawić z nich zbiór aforyzmów oscylujących wokół świata motoryzacji. " Samochód niejeżdżący przestaje być samochodem" - krytykuje egoizm tych, którzy odbierają światu cenne unikaty zamiast je eksponować. "Wyścigi historyczne to teatralność i aktorstwo" - pisze, demaskując siwych seniorów. Niejeden z nich startuje w Mille Miglia Storica po to, by być zauważonym, a nie przeżyć przygodę. "Porsche nigdy nie były piękne, zmysłowe. Atrakcyjne i funkcjonalne, owszem" - wyjaśnia ze snajperską celnością, dlaczego na 911 RSR nie patrzy z taką gulą w gardle jak na Lamborghini Miurę. " Każdy obiekt poruszający się naprawę powoli budzi respekt". Aby ocenić trafność tej uwagi, wystarczy pomyśleć o prezydenckiej limuzynie, tankowcu, nocnym patrolu, ale naprawdę sugestywnie brzmi dopiero, gdy zważyć, że Atkinson zapisał ją, patrząc na zimnowojenny bombowiec Avro Vulcan sunący ( jako dodatkowa atrakcja) nisko i wolno nad terenem Festiwalu Szybkości w Goodwood z hukiem czterych silników odrzutowych Olympus.

1120330742_10033740001_Bio-Biography-Rowan-Atkinson-Cars-SF-97645411001

Świat Astona Martina

Rezerwa Atkinsona wobec Porsche jest znana. Zastrzega, że nie ma nic do zarzucenia autom tej marki, a jedynie nie pasuje do profilu "grupy docelowej". To nie jego klimat. Tutaj dobrze czują się zupełnie inni ludzie. Choć nie stawia kropki nad i, czujemy, co ma na myśli. Porsche jest dla niego zanadto maszynowe, za mało humanistyczne. On przynależy do świata Astona Martina. Ta zabawna alergia jest niezbędna jak gorzka nuta w kuflu Portera. Przecież Rowan Atkinson nie może stać się nudny w swej doskonałości, jako człowiek zżyty z dobrymi samochodami i rozumiejący je, potrafiący się nimi delektować, opowiadać i pisać o nich, a przede wszystkim nimi jeździć.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Czy badania techniczne muszą być przymusowe?

Czy badania techniczne muszą być przymusowe?


Autor: S S


Ograniczenie wolności czy metoda na dyscyplinowanie nieodpowiedzialnych kierowców ? Czym tak naprawdę są obowiązkowe badania techniczne czy są takie ważne?


Żyjemy w wolnym kraju, więc nie powinniśmy być zmuszani do dbania o własne bezpieczeństwo bardziej niż tego chcemy - to zdanie wielu przeciwników corocznego, obowiązkowego badania technicznego pojazdów. Co prawda tej opinii nie można zarzucić pewnego sensu, ale liczby udowadniają, że mimo wszystko taki obowiązek to dobry pomysł. W ciągu ostatnich trzech lat o blisko połowę wzrosła liczba zatrzymanych przez policjantów dowodów rejestracyjnych z powodu braku ważnego badania technicznego. Statystycznie funkcjonariusze zatrzymują takiego kierowcę co 3 minuty.

audi+TT

Wg danych Komendy Głównej Policji, tylko w pierwszej połowie roku 2011 zatrzymano ponad 70 tyś dowodów rejestracyjnych, co przy zachowaniu tej tendencji do końca roku będzie oznaczać dalszy wzrost ich liczby o 3 proc. w stosunku do 2010 r. W przeliczeniu na park pojazdów jeżdżących po polskich drogach oznacza to, że w 7 przypadkach na 1000 (już blisko 1 procent) kierujący prowadzili pojazdy z nie potwierdzonym stanem technicznym. Dla porównania w 2010 roku zły stan techniczny był przyczyną 66 wypadków. Czy liczba ta rzeczywiście powinna być tak niewielka?

Obowiązkowe badania techniczne przeprowadzane co roku dla samochodów pięcioletnich i starszych - nie jest tylko uciążliwą formalnością - badanie techniczne ma kapitalne znaczenie - uważa Maciej Wisławski, pilot rajdowy, który wraz z Krzysztofem Hołowczycem wywalczył mistrzostwo Europy - Stacje kontroli pojazdów są tym sitem, które ma oddzielić auta sprawne od tych, które wymagają naprawy. Owszem, największy wpływ na bezpieczeństwo mają umiejętności kierowcy. Jednak stan techniczny samochodu jest zaraz po tym sprawą o największym znaczeniu. Człowiek i maszyna, wyszkolenie kierowcy i stan samochodu, to składa się na bezpieczeństwo - dodaje Maciej Wisławski.

przeglad+samochodu

O tym, jak ważny jest stan każdego podzespołu, który ma istotny wpływ na bezpieczeństwo - układu kierowniczego zawieszenia, amortyzatorów - przekonujemy się dopiero wówczas, gdy na drodze dzieje się coś niespodziewanego.

Celem okresowych badań technicznych jest przeanalizowanie elementów które się systematycznie zużywają np takich zespołów jak układ hamulcowy czy zawieszenie często bywa przez korzystającego z pojazdu niedostrzegane.

Pogorszenie się parametrów pracy amortyzatorów, utrata prawidłowej geometrii zawieszenia, zwiększające się luzy w układzie kierowniczym, nierównomierna praca hamulców - w codziennej eksploatacji można się do tych niedogodności przyzwyczaić. Do każdej z tych usterek można się przyzwyczaić i bez problemu można używać pojazdu, aczkolwiek gdy na drodze dojdzie do nieprzewidzianej sytuacji skutki mogą być katastrofalne.

przeglad_samochodu-6913-1-b

Kara za zatrzymanie dowodu rejestracyjnego z powodu braku badań technicznych wynosi 50zł, dla porównania najniższy mandat za przekroczenie prędkości wynosi 100zł. Bardzo niski mandat za brak badań niewątpliwie jest jednym z większych powodów niestosowania się do tych reguł przez kierowców. Dodatkową uciążliwością jest zatrzymanie dowodu rejestracyjnego i strata czasu spowodowana dodatkową wizytą w urzędzie po odbiór dokumentu. Mandat ma tylko funkcję dodatkowego przypomnienia, żeby na przyszłość sprawdzać dowód rejestracyjny.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Great Wall Motors, Chińczycy celują w Europę

Great Wall Motors, Chińczycy celują w Europę


Autor: S S


W Bułgarii rozpoczeła się oficjalna sprzedaż samochodów marki Great Wall Motor (GWM). Czy już wkrótce na Europejskich ulicach na dobre zagoszczą chińskie samochody?


Częste plagiaty, kiepska jakość i niespełnianie europejskich norm skutecznie powstrzymują nas przed chińską inwazją, ale już niedługo może się to zmienić.

Great Wall Motors jest jedną z pierwszych firm próbujących swoich sił na starym kontynencie. Firma zaczyna sprzedaż w Bułgarii i w tym też kraju do końca 2011r ma ruszyć produkcja w fabryce

W chwili debiutu na rynek trafiły 3 modele :

1. Voleex c10

Mały samochód klasy b ma być najważniejszym modelem na europejskim rynku. Najdroższa wersja wyposażona w 97-konny silnik, radio z mp3 i Usb, czujniki cofania i klimatyzację ma kosztować równowartość 35 tys. zł. Cena niezwykle okazjonalna ale Chińczycy mogą mieć poważny problem. Podobieństwo tego auta do Yarisa ma oznaczać, że toyota będzie starała się zatrzymać jego sprzedać.

600-great-wall-voleex-1

2. Haval H5

Oczywiście nie mogło zabraknąć terenowego Havala H5, Great Wall Motors to firma znana na rodzimym rynku przede wszystkim z produkowania SUV-ów. Dlatego kolejnym modelem, który ma trafić do Europy jest Haval H5 (Hover H5). Nowy Haval przypomina z wyglądu popularnego Land Crusera. Chiński SUV powstaje w dość nietypowej odmianie - jako luksusowa limuzyna. Mierzący prawie 7m długości samochód nazywa się Hover Pi. Okazał się on niemałym sukcesem i jest jednym z najlepiej sprzedających się aut w tej klasie. Bardzo możliwe, że sukces zapewnił fakt, że pierwszy hover Pi trafił do Fidela Castro.

600-great-wall-haval-2

3. Steed 5

W europejskiej ofercie GWM znajdzie się też pick-up. Podobnie jak Haval, tak też Steed 5 będzie dostępny z benzynowym silnikiem Mitsubishi i dieslem konstrukcji GWM. Model jest już sprzedawany min w Australii gdzie zachęca klientów wyjątkowo bogatym wyposażeniem. W standardzie otrzymamy między innymi alufelgi, klimatyzację i skórzaną tapicerkę. Podobnie jak w przypadku innych samochód również "Steed 5" jest bardzo podobny do istniejących już samochodów. Szczególnie tylnia część wyraźnie przypomina Isuzu D-Max.

600-great-wall-steed-2

Bez wątpienia największym zainteresowaniem będzie się cieszył kontrowersyjny Voleex c10, miejski hatchback który został stworzony do rywalizacji z takimi modelami jak Dacia Sandero i Tata Indica Vista. To pierwszy chiński samochód osobowy, który ma realne szanse powalczyć o europejskiego klienta. Niestety, w Polsce nie ma przedstawiciela tej marki.


Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Zastosowanie monitoringu pojazdów

Zastosowanie monitoringu pojazdów


Autor: skner


W wielu firmach zajmujących się transportem, ale też nie tylko zastosowanie znajduje system monitoringu GPS, który pozwala na bieżąco lokalizować pojazdy oraz podawać także inne ciekawe dane. Dowiesz się jakie korzyści niesie za sobą zastosowanie monitoringu floty w firmach.


Możliwość lokalizowania floty pojazdów jest niezmiernie istotna dla firm transportowych, ale przydaje się także do innych celów. Na przykład z tego rodzaju systemów dość powszechnie korzystają wypożyczalnie samochodów, zabezpieczając w ten sposób swoje samochody. Dzięki temu istnieje też możliwość sprawdzenia czy klient, który wypożyczył w danej wypożyczali samochód użytkował go zgodnie z warunkami umowy, to jest na przykład nie wyjeżdżał poza teren województwa czy też miasta w zależności od rodzaju zastosowanej umowy. W firmach transportowych jednak zastosowanie takiego monitoringu jest o wiele bardziej zasadne. Zdecydowanie większe są też możliwości takich systemów. Możliwość lokalizacji floty pojazdów w czasie rzeczywistym pozwala na optymalne wykorzystanie posiadanych pojazdów. Osoba, która nimi zarządza wie bowiem gdzie znajdują się określone pojazdy, ale też kiedy i gdzie się one znajdą, tak więc możliwe jest przyjmowanie nowych zleceń. Lokalizacja samochodów jest jedynie podstawowym zadaniem takiego systemu. Bardzo często ma on zdecydowanie szersze możliwości. Możliwe jest chociażby sprawdzenia poziomu zużycia paliwa czy też nawet zdalne sterowanie niektórymi funkcjami samochodu, nawet jeśli znajduje się on tysiące kilometrów dalej. Jest to też dobre zabezpieczenie przed kradzieżą pojazdu. GPS monitoring pozwala bowiem na szybkie ustalenie pozycji samochodu, tak więc policja może go dość szybko namierzyć, o ile kradzież zostanie zgłoszona odpowiednio wcześniej. Z tego też powodu między innymi dość często samochody firmowe, zwłaszcza te droższe maja tego rodzaju nadajniki. Co prawda koszty monitoringu mogą być dla samochodów firmowych nieco wyższe, jednak rekompensować mogą to zniżki, jakie wiele towarzystw ubezpieczeniowych może dawać klientom, którzy ubezpieczają od kradzieży tak zabezpieczony samochód. Stąd już tylko prosta konkluzja do tego, iż dość często także osoby prywatne zabezpieczają w ten sposób swoje samochody, jednak na ogół nie korzystają oni w pełni funkcjonalnych systemów tego typu, gdyż najzwyczajniej w świecie nie jest im to po prostu potrzebne, poza tym im większa funkcjonalność takiego systemu, tym wyższe są koszty jego wdrożenia.


GPSMonitoring24.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Gdzie udać się po samochód

Gdzie udać się po samochód


Autor: Ola Kowalska


Samochód to dobro luksusowe, na które coraz częściej stać Polaków.. Co więcej, jesteśmy też coraz mniej przyzwyczajeni do swoich aut, wzorem zachodnich sąsiadów traktujemy je bardziej użytkowo: mają działać, nie sprawiać kłopotów i być tanie w eksploatacji.


Na obecną sytuację wpłynęła większa obecnie dostępność samochodów i ich spadające ceny. Nie zawsze jednak chodzi o zakup auta prosto z taśmy produkcyjnej – ich sprzedaż w pierwszym półroczu 2011 roku spadła w porównaniu z tym samym okresem 2010 roku o 6%. Jak Polacy kupują samochody?

Rynek wtórny: używane auta z Zachodu

Klientom kupującym samochody używane najbardziej zależy oczywiście na cenie produktu, ale biorą oni też pod uwagę sprawność pojazdu, jego przebieg i weryfikację, czy uległ kiedykolwiek wypadkowi. Podstawowym narzędziem służącym do porównywania parametrów i ofert jest w tym wypadku internet. Jeśli zależy nam przede wszystkim na obniżeniu kosztów, nic nie sprawdzi się lepiej niż serwisy aukcyjne. W najpopularniejszym serwisie tego typu Allegro.pl pojawia się ok. 800 ofert sprzedaży aut co dwa tygodnie, z czego ok. 80 procent stanowią oferty aut używanych - niektóre z nich można mieć już nawet za 3 lub 5 tysięcy złotych.

Dość powszechną ścieżką nabywania samochodów jest bezpośredni kontakt ze sprzedawcami zza zachodniej granicy lub polskimi pośrednikami, czyli sprowadzanie używanych samochodów z Austrii czy Niemiec. Auta te często, jeśli nie są powypadkowe, prezentują całkiem niezłą formę i jak najbardziej nadają się do użytku dla początkujących kierowców oraz tych, którym nie zależy na motoryzacyjnym "szpanie”.

Jedyne istotne wady sprowadzanych samochodów to widoczne ślady użytkowania, najczęściej duży przebieg na liczniku i niezbyt nowoczesny model. Jednak ci, którzy decydują się na taką formę zakupu, są świadomi tych ograniczeń i zadowoleni z zakupu, zwłaszcza że nie mają środków finansowych na auto z salonu.

Pani Ania, młoda prawniczka z Krakowa, cieszy się ze swojego nowego Forda Focusa rocznik 2005. Dla niej jest to nowe auto, choć nie jest jego pierwszym właścicielem. - Tapicerka wygląda wspaniale, jest niemal nowa, na liczniku jedynie ponad 100 tysięcy kilometrów, a samochód sprawnie śmiga po ulicach mojego miasta. Z tego co wiem, jego poprzedni użytkownicy jeździli jedynie raz w tygodniu na zakupy i w weekendy do rodziny. Widać, że o auto dbali i nie uczestniczyli w żadnym wypadku. Niestety, tego ostatniego pani Ania, jednak nigdy nie może być pewna. Pośrednicy (z pomocą mechaników) potrafią sprytnie zakamuflować i odwrócić uwagę potencjalnego nabywcy, zwłaszcza mało obeznanego z motoryzacją, od uszkodzeń powypadkowych samochodu.

To, co z całą pewnością przyciągnęło panią Anię do używanego Focusa sprowadzanego z Niemiec, była cena. Kilka tysięcy złotych mogła wysupłać ze swoich niewielkich oszczędności. Nie stać by jej było na nowe auto, kosztujące kilkadziesiąt razy tyle.

Rynek pierwotny: nówka z salonu

Zalety nabywania nowych pojazdów zdają się coraz bardziej przekonywać Polaków. Kupując nowy samochód mamy absolutną pewność co do faktycznego stanu pojazdu, wgląd we wszelkie dane techniczne na temat auta, darmowe przeglądy oraz opiekę serwisu. Nowsze modele to również zwiększone bezpieczeństwo na drodze, niższy koszt eksploatacji i mniejsze szanse na konieczność wykonywania napraw w krótkim czasie po zakupie.

Kupując nowe auto, możemy skorzystać z atrakcyjnych ofert banków na kredyty samochodowe, uprzednio poznawszy ważne aspekty zakupu samochodu na kredyt. Choć, jak podają media, Polacy coraz rzadziej decydują się na zakup auta na kredyt, to dilerzy wychodzą kupującym naprzeciw i obecnie podpisują z bankami umowy znacznie korzystniejsze dla swoich klientów. Przykładowo, auto wybranej przez nas marki możemy mieć niemal bez żadnych kosztów dodatkowych, z zerowym oprocentowaniem, do którego potrzebny jest 50-procentowy kapitał własny. Jaki bank udzieli takiej pożyczki? Bank samochodowy.

Po kredyt do banku samochodowego

Banki samochodowe mogą nam zaoferować korzystniejsze oferty (nie zawsze jednak tańsze) niż banki tradycyjne. Jeśli zechcemy kupić auto bezpośrednio w salonie i to na kredyt, dobrze jest rozważyć taką ofertę współpracującego z koncernem samochodowym banku. Dlaczego? Kupowanie samochodu u dilera czy w komisie i skorzystanie z zaproponowanej przez sprzedawcę oferty kredytowej banku samochodowego z reguły upraszcza formalności i ogranicza liczbę dokumentów potrzebnych do sfinalizowania zakupu. Większość spraw do załatwienia weźmie na siebie sprzedawca.

W dobie walki o Szanownego Klienta opłaca się też skorzystać z promocji takich, jak np. kredyt bez odsetek czy darmowy pakiet ubezpieczeń. Przed podjęciem decyzji warto poznać wszystkie wady i zalety banków samochodowych, ta opcja nie jest bowiem pozbawiona minusów, i porównać z warunkami oferowanymi przez tradycyjny bank.

A co z leasingiem? Jest to bardzo atrakcyjna opcja, gdy chcemy kupić samochód na firmę. Po kilkuletnim okresie spłat stajemy się właścicielem auta. W przeciwieństwie jednak do kredytu samochodowego, auto może zostać nam zabrane, jeśli nie będziemy w stanie wywiązać się ze spłat i kwota, którą przez dłuższy czas ulokowaliśmy w pojazd, przepada razem z nim. Jednak w wielu przypadkach dla firmy korzystniejszy będzie leasing, nie kredyt i takiego auta również będziemy szukać raczej w autoryzowanych salonach samochodowych.


tanie bilety lotnicze

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Tragiczna sytuacja na naszych drogach...

Tragiczna sytuacja na naszych drogach...


Autor: szymekbs


Polska przygotowuje się do Euro 2012, od paru lat osoby odpowiedzialne za budowę dróg, wmawiały nam, że zdążymy i będziemy mieli piękne autostrady. Niestety nie zdążymy. Co gorsza nie tylko z autostradami.


W wielu miastach w Polsce toczy się batalia o szybką budowę dróg w środku miast i obwodnic na ich około. Niestety jest wiele opóźnień wynikających z wielu czynników. Największym z czynników tychże problemów, jest administracja, która działała powoli i niefrasobliwie. Przetargi trwały za długo, a na samą budowe dano za mało czasu. Poprzez "oszczędności", podpisywano umowy z firmami, które nie były w stanie wykonać zlecenia. Podwykonawcy skarżą się również, że nie mogą dojść do porozumienia z administracją.

Aktualnie sytuacja wygląda tak, że większość z remontów i budów dróg jest opóźniona. Wiadukty niewybudowane, a w miastach korki jakich jeszcze nie było. Najbardziej przykrą sprawą jest to, że w większości tych przypadków, drogi są budowane z pośpiechem, a co z tego wynika, jak to w Polsce bywa, po euro będą do poprawy.

Autostrady też nie mają się lepiej. Jest pewne, że nie będą skończone przed Euro, problemy z Chińską firmą były tego dobrym przykładem. Aktualnie nie jest możliwe, że ktokolwiek przez zimę i wiosnę jest w stanie wybudować tyle kilometrów.

Niestety nikt się tym za bardzo nie przejmuje i transport w Polsce będzie dalej wyglądał tak samo jak wyglądał wcześniej, i nic się zapewne w tej kwestii nie zmieni w najbliższym. Nam pozostaje jedynie uzbroić się w cierpliwość i trzymać kciuki, aby nasze nowe drogi były solidne i bezpieczne, a obwodnice i wiadukty spełniały swoje role.

Ostatnie prace budowlane mają się skończyć w 2015 roku, wtedy będzie można rozliczyć osoby odpowiedzialne za ten stan rzeczy i wyciągnąć wnioski z błędów, które popełnili.


przemieszczanie maszyn budowlanych

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Uważaj na podrabiane felgi!

Uważaj na podrabiane felgi!


Autor: Mariusz Wodel


W dzisiejszych czasach coraz częściej kupujemy felgi aluminiowe. Dobrze wiemy, że mają one zasadniczy wpływ na wygląd naszego auta. Dobre felgi aluminiowe przyciągają bowiem wzrok i są przysłowiową wisienką na torcie.


Nie ma zatem lepszego sposobu na diametralną zmianę wyglądu naszego auta od kupienia alufelg.

Niestety coraz częściej na rodzimym rynku motoryzacyjnym pojawiają się podejrzane modele felg aluminiowych. Zwane są one replikami. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę z tego, że to zwykłe podróbki. Wyglądają pięknie, nie są jednak wytrzymałe i często poddają się w starciu z dziurą czy wyrwą w jezdni. Od takich produktów jak oryginalne alufelgi różni je bardzo wiele. Co zatem zrobić by ocalić swoje pieniądze i nie trafić na przysłowiowy bubel?

Przede wszystkim dokonujmy zakupów w sprawdzonym sklepie internetowym. Najlepiej też nie kupujmy na internetowych aukcjach. Zawsze zwracajmy uwagę czy sklep informuje na swojej stronie o swoim adresie i siedzibie. To bardzo ważne, bowiem podmiot, który nie ma się czego bać, nie będzie danych tych ukrywał.

Po drugie sprawdźmy czy felgi jakie chcemy zakupić posiadają gwarancję oraz odpowiednie certyfikaty. To również ważne. Często bowiem na repliki nie jest wystawiona żadna gwarancja i jakiekolwiek dokumenty.

Po trzecie sprawdźmy opinię o felgach jak i sklepie w internecie. Najlepszą reklamą jest od wieków zadowolony klient. Jeśli zatem spotkamy same korzystne dla sklepu i produktu wpisy – nie mamy się nad czym zastanawiać.

Po czwarte pamiętajmy, że felgę będącą repliką trudno wyprostować i łatwiej niż oryginał ulega ona uszkodzeniom. To bardzo ważne, zważywszy na stan naszych dróg.

I po piąte dowiedzmy się zawczasu w jakim kraju zostały wyprodukowane nasze felgi. Czołowi producenci, wbrew pozorom, nie przenieśli swoich fabryk na wschód. Często zatem trafić można na modele produkowane w Niemczech czy we Włoszech, co gwarantuje wysoką jakość wyrobu.

Spełniając powyższe warunki będziemy pewni, że kupimy dobre felgi aluminiowe, które, w przeciwieństwie do replik, nie będą w czasie użytkowania sprawiały kłopotów, a przede wszystkim nie będą zagrażały naszemu zdrowiu jak i życiu oraz zdrowiu innych użytkowników dróg.


Zobacz też: alufelgi

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Auto detailing i rynkowa wartość pojazdu (albo rynki działające nieefektywnie)

Auto detailing i rynkowa wartość pojazdu (albo rynki działające nieefektywnie)


Autor: Paweł Pierożek


Na przykładzie popularnej usługi znanej jako auto detailing można w dokładny sposób wykazać słabość jednej z najbardziej wpływowych teorii ekonomicznych.


Encyklopedyczne ujęcie określa auto detailing jako kompleksowy i zoptymalizowany proces czyszczenia i renowacji samochodu, który dotyczy zarówno części wewnętrznych, jak i zewnętrznych. W tłumaczeniu na nasze oznacza to, że chodzi o dopieszczanie karoserii, wnętrza i silnika tak, żeby auto wyglądało jak funkiel-nówka-nieśmigana prosto z salonu. Po co? Oczywiście po to, żeby wziąć za taki samochód więcej.

Pozornie wydaje się, że taka sytuacja nie jest możliwa. W końcu racjonalny kupujący spogląda na stan techniczny pojazdu. Bierze pod uwagę jego przebieg, a także możliwe do dostrzeżenia usterki czy potencjalnie groźne odgłosy dochodzące z silnika. Przygląda się karoserii i wnętrzu oceniając przede wszystkim nakłady, jakie będzie musiał ponieść na doprowadzenie wozu do stanu technicznej używalności. Dla patrzącego z takiej perspektywy nie ma znaczenia błysk lakieru czy zamaskowane wgniecenia na błotniku. Czy jednak zawsze kupujący postępuje w ten sposób?

Wydaje się, że nie. W większości przypadków auto detailing pozwala osiągnąć wyższą cenę za samochód tylko dlatego, że ten ładniej wygląda. Co z tego, że z silnika dochodzą niepokojące stuki, skoro lakier tak ładnie się błyszczy, zdają się myśleć kupujący. Nie podchodzą do kwestii wyboru auta racjonalnie, ale bazują przede wszystkim na emocjach. W ten sposób podejmują decyzję mniej efektywną ze swojego punktu widzenia.

To jedna strona medalu. Drugą jest ukrycie rzeczywistego stanu samochodów przed kupującym. Mechanizm zakłócający działanie rynku odkryli już w latach siedemdziesiątych ekonomiści, którzy później otrzymali za to nagrodę Nobla. Otóż sprzedający wie znacznie więcej na temat samochodu niż potencjalny kupiec. Auto detailing może pozwolić mu ukryć słabości samochodu i nakierować uwagę kupującego na ładny wygląd auta, a nie jest stan techniczny.

Nierównomierny dostęp do informacji oraz nieracjonalnie podejmowane decyzje zakłócają mechanizm rynkowy i sprawiają, że uzyskiwane przez sprzedających ceny nie odpowiadają rzeczywistej wartości ich samochodów. Gdyby bowiem kupujący kierował się racjonalnymi argumentami i znał dokładnie stan techniczny pojazdu, mógłby wynegocjować korzystniejszą dla siebie cenę.

Spostrzeżenia te mają zastosowanie nie tylko na rynku samochodów używanych, ale na dowolnym innym rynku. Dotyczy zwłaszcza tych segmentów gospodarki, w których cena kształtowana jest przez wiele czynników, a złożoność produktów jest duża.

To właśnie takie mechanizmy sprawiają, że teoria racjonalnych oczekiwań wydaje się nie opisywać dokładnie rzeczywistości. I jako taka może wprowadzać w błąd sugerując istnienie powiązań i mechanizmów, których po prostu nie ma.


profesjonalny auto detailing i renowacja lakieru

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

1000 złotych mandatu i przeszukanie za jazdę kabrioletem...

1000 złotych mandatu i przeszukanie za jazdę kabrioletem...


Autor: Damian Miszewski


To nie moja wina, że kolega pożyczył mi super samochód, którego zazdroszczą mi policjanci... Ale oczywiscie ja muszę za to płacić. Przynajmniej ciekawe doświadczenie na początek mojej przygody z samochodami :)


Gdzieś tak w październiku ubiegłego roku mój znajomy pożyczył mi Mazdę MX-5 na kilka dni. Taki byłem zafascynowany i podekscytowany - szybkie i zgrabne auto, w dodatku kabriolet o nie przeciętnym dizajnie. Niestety radość minęła tego samego wieczoru.

Otóż wróciłem do domu tym samochodem dość późno, bo ok 22:00. Oczywiście chciałem się pochwalić bratu. Wziąłem go na przejażdżkę. Pierwszy raz zdjąłem dach. Jako, że miałem mało paliwa postanowiliśmy pojechać na stację benzynową. To był październik i godzina dosyć późna, więc szybko zrobiło nam się zimno. Obok stacji jest centrum handlowe, wjeżdżając na stację zauważyłem samochód policyjny stojący po środku parkingu tegoż centrum.

Podjechaliśmy na stację samoobsługową. Od razu założyliśmy dach, a gdy zamierzałem zatankować przed maskę samochodu znajomego podjechał oznakowany samochód policyjny. Wysiedli z niego umundurowani policjanci, nie jacyś zwykli, lecz "do zadań specjalnych" czy coś w tym stylu. Byli ubrani na czarno jeden miał przy sobie pistolet maszynowy. Już nie pamiętam co się nas na początku zapytali ale wiem, że sugerowali kradzież tego samochodu. Wnioski te wyciągnęli z faktu, iż zakładaliśmy dach na stacji benzynowej. Potem zaczęli nas przeszukiwać. O tak! Zapytali się czy mamy przy sobie rzeczy pochodzące lub mogące służyć przestępstwu. Odpowiedziałem, że nie. No i kazali mi opróżnić wszystkie kieszenie, a gdy już wszystko wyjąłem to mnie przeszukali jak jakiegoś przestępce! Potem to samo z bratem. A potem to samo z samochodem znajomego! Chyba nie muszę ukrywać iż byłem zdenerwowany, a cała ta sytuacja napawała mnie oburzeniem. Dobrze, że to było w nocy. Czułbym się naprawdę niezręcznie, gdyby mi coś takiego zrobili przy ludziach. Zszargana opinia.

Nie dość tego! Jeden "funkcjonariusz" kazał mi patrzeć jak przeszukuje, a drugi poprosił mnie o wpisanie kodu w telefonie, aby sprawdzić numer seryjny telefonu (ten drugi nie potrafił obsługiwać się dotykowym ekranem). Następnie ten pierwszy miał do mnie pretensje, że odszedłem, gdy on przeszukiwał pojazd. "Przecież mogłem panu coś podrzucić!" - powiedział.

Przyczepił się o to, że nie miałem przedniej tablicy rejestracyjnej. Fakt założonej nie miałem, ale miałem za siedzeniem w folii. Tego samego dnia rano kolega odebrał je z urzędu, i następnego dnia miałem je przyczepić, ponieważ wcześniej nie dałem rady załatwić plastikowej ramki. Ale pokazanie mu rejestracji i tak nic nie dało.

Następnie kazał mi wskazać miejsce położenia gaśnicy oraz trójkąta ostrzegawczego. Nie znalazłem :/ , później okazało się, że trójkąt gdzieś tam był ukryty w bagażniku. Po wszystkim usłyszałem: " W dniu dzisiejszym nakładam na pana mandat w wysokości 1000 złotych. Czy przyjmuje pan mandat?" Teraz wiem, że bym nie przyjął, ale wtedy myślałem, że za takie coś to normalna stawka. 400 złoty, to max jaki mogli na mnie nałozyć - wiem, głupi byłem.

Od tamtego czasu nie lubię policji. Są to zwyczajni ludzie, którzy mają swoje problemy: żona ich nie kocha, pies im umarł, nie stać ich na kabriolet czy po prostu mają zły dzień. A swoim niepowodzeniom czy chimerą dają upust nadużywając władzy.

Panie policjancie, pomimo zjawiskowego wyglądu, takie samochody można już kupić za 10 tys zł. Zaoszczędź sobie przez rok, a go kupisz. A nie zazdrościsz innym i to w taki sposób. Nie zastanawiaj się co zrobić, żeby inni nie mieli. Zastanów się co zrobić, żebyś Ty miał!

Na szczęście musze wam się przyznać, że widok tych wszystkich oczu, które patrzyły na mnie jak odjeżdżałem tą mx-5 spod szkoły, chyba był wart tego 1000 zł :P

Pozdrawiam

Kojak


http://lubiesamochody.blogspot.com/

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Kamery samochodowe

Kamery samochodowe


Autor: R.Zaorski


Jak obrazują statystyki samochodów w Polsce z roku na rok na naszych drogach stale przybywa. Natężenie ruchu, korki a co za tym idzie coraz częstsze kolizje drogowe, w których ciężko udowodnić z czyjej winy do tego doszło.


Monitoring miejski stał się niebywale popularny w obecnych czasach. Dziś w większych miastach większość autobusów posiada rejestratory samochodowe, które jak się okazuje są dość sporych rozmiarów.

W przypadku samochodów osobowych sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Tutaj kamery samochodowe to niewielkich rozmiarów urządzenia cieszące się coraz większym zainteresowaniem pośród wielu kierowców. Swoich zwolenników znajdują w gronie kierowców zawodowych, lecz także w firmach posiadających samochody służbowe.

Te niebywale praktyczne urządzenia umożliwiają pełną kontrolę danego kierowcy a co za tym idzie pozwalają zweryfikować przebieg przebytej trasy. Dodatkowo kamery samochodowe tego typu bardzo często wyposażone są w mikrofon działający podobnie jak podsłuch w kabinie kierowcy, co daje możliwość zweryfikowania pracownika.

Kolejną grupa osób, dla których oferowany jest wyżej opisywany produkt są detektywi, którzy za jego sprawą w dyskretny sposób mogą nagrywać obserwowane obiekty nie wzbudzając przy tym najmniejszych podejrzeń. Największą popularność rejestratory zdobyły jednak w sektorze prywatnym.

Dzięki nim najczęściej rozstrzygane są wszelkiego rodzaju kolizje drogowe, które znacznie ułatwią pracę policji w momencie przybycia na miejsce wypadku, ale i także doskonale rejestrują naszą przebytą trasę z ciekawych oraz malowniczych zakątków świata podczas wielu wyjazdów urlopowych.


Podsłuchy Zielona Góra

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Volvo zwiększa zasięg samochodów elektrycznych

Volvo zwiększa zasięg samochodów elektrycznych


Autor: Paweł Kaczmarek


Volvo poczyniło kolejne kroki w udoskonalaniu swoich modeli samochodów elektrycznych. Rozpoczęto już testy związane ze sprawdzeniem trzech koncepcyjnych technologii w celu zwiększenia zasięgu pojazdów z napędem elektrycznym. Projekt ten jest wspierany przez Szwedzką Agencję Energetyczną oraz Unię Europejską.


Technologia I

Technologia ta bazuje na trójcylindrowym silniku elektrycznym. Moc tego napędu wynosi 60 KM. Moduł jest zainstalowany pod podłogą auta wraz z 40 litrowym zbiornikiem paliwowym. Silnik występuje w połączeniu z generatorem o mocy 40 KW. Łączna moc, która może zostać wytworzona przez ten pojazd to 111 KM, natomiast kierowca ma możliwość przełączenia generatora w stan ładowania baterii, co pozwala na zwiększenie zasięgu pojazdu nawet o 1000 km.

Technologia II

W tym typie otrzymujemy silnik spalinowy o mocy 190 KM wraz ze skrzynią automatyczną. Pomaga to w osiągnięciu większej wydajności paliwa. Oczywiście zbiornik paliwa jest taki sam, jak w technologii I. Jak również tutaj mamy generator 40 KW, który także można ustawić w stan ładowania. Obydwa te źródła energii dają łączną moc 300 KM. W tym wypadku przyspieczenie wynosi mniej niż 6 sekund (0-100 km).

Technologia III

W tym rozwiązaniu mamy zaintalowany pełny pakiet zamontowany z przodu pod maską samochodu. W tym typie mamy do czynienia z silnikiem o mocy 111 KM wraz z dołączonym silnikiem spalinowym o mocy 190 KM oraz generatorem 40 KW. Zwiększa to prędkość auta o około 50 km/h i przedłuża zasięg o ponad 1000 km. Pojemność zbiornika w technologii III wynosi 45 litrów.

Podsumowanie

Jak widać marka Volvo szczegółowo rozbudowała technologię silników elektrycznych urozmaicając wybór pojazdów, dzięki czemu klienci mogą lepiej dostosować pojazd do własnych potrzeb.


Paweł Kaczmarek

Motoryzacja mBrokers.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Alternatywny ranking producentów opon

Alternatywny ranking producentów opon


Autor: Bartosz Swacha


Producentów opon można klasyfikować według różnych kategori. Najczęściej mamy do czynienia z rankingami obejmujacymi ilość produkowanych opon, rozmiarów czy nowości wprowadzonych na rynek. A ja pokusiłem się o stworzenie zupełnie nowego rankingu, który bierze pod uwagę wartość rynkową danego producenta opon.


O co chodzi z tą wartością rynkową, inaczej zwaną kapitalizacją? Zdecydowana większość firm, które zajmują się produkcją ogumienia działa jako spółki publiczne notowane na różnych giełdach papierów wartościowych. W Polsce przykładem jest Firma Oponiarska Dębica S.A., której akcje są notowane na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Akcje Michelina notowane są na giełdzie paryskiej a Goodyeara - nowojorskiej. Ilość akcji danej spółki jest znana (może się jednak zmieniać np. w wyniku emisji nowych akcji, duże zmiany ilości akcji mają miejsce jednak rzadko). Wykonując proste działanie matematyczne, tj. mnożąc ilość wszyskich akcji razy jej cena na giełdzie otrzymujemy poszukiwaną wartość rynkową lub kapitalizację.

Zanim przedstawię listę 10 największych producentów opon pod wzgledem ich wartości giełdowej chciałbym zwrócić uwagę na jedną ciekawą rzecz. Kupując w serwisie lub np. w sklepie internetowym stajemy sie właścicielami nowych opon danej marki (np. Kleber lub Barum). Natomiast nabywając na giełdzie akcje spółki oponiarskiej zostajemy jej współwłaścicielem, jednym z wielu, proporcjonalnie do ilości kupionych akcji. Oczywiście kupno niewielkiej ilosci akcji nie daje nam wpływu na strategię firmy czy jej sposób zarządzania, ale z formalnego punktu widzenia jesteśmy współudziałowcem lub inaczej: akcjonariuszem danej spółki.

Ranking powstał w oparciu o ceny spółek z 8 lipca 2011 roku. Oczywiście pozycja może sie zmienić w wyniku wzrostu/spadku cen na giełdzie.

10 największych producentów opon pod względem wartości rynkowej akcji (stan na 08.07.2011)

1. Na pierwszym miejscu jest grupa Continental z wartością rynkową 15,03 mld EUR. Continental to nie tylko opony, lecz także dział automotive, produkujący części dla przemysłu samochodowego. Marki opon z grupy Continental: Uniroyal, Semperit, Barum, Gislaved, Viking, Matador no i oczywiście flagowy Continental. Sprzedaż grupy Continentala w całym 2010 roku wyniosła 26 mld EUR z czego na cześć "oponiarską" przypadło tylko 40%, resztę pochodziło z działu automotive. Ciekawe, bo jednak kojarzymy Continentala jako producenta opon, a tu okazuje się, że większość przychodów pochodzi z innego działu.
Wykres kursu akcji Continental w ciągu ostatniego roku:

Rok temu, 7 lipca 2010 roku, jedna akcja kosztowała ok 45 EUR, dziś kosztuje ok 65% więcej, to była dobra inwestycja.

2. Drugim pod względem kapitalizacji jest Bridgestone, notowany na giełdzie w Tokio. Wartość rynkowa w EUR wynosi 13,8 mld. Oprócz opon, Bridgestone działa w segmencie chemicznym i przemysłowym, produkuje też rzeczy sportowe (piłeczki golfowe, rakiety tenisowe) a także rowery. Jednak w przeciwieństwie do Continentala, sprzedaż opon w 2010 roku stanowiła zdecydowaną większość przychodów, bo aż 82,8% (20,45 mld EUR). Jak kształtował się kurs Bridgestona w ciągu ostatniego roku?
W ciągu roku kurs zwyżkował o ok 36%.

3. Na ostatnie miejsce na podium załapał się Michelin. Spółka jest wyceniana przez inwestorów na 12 mld EUR. Oprócz opon, Michelin produkuje mapy i przewodniki turystyczne, jednak stanowią one margines w przychodach, które w 2010 roku wyniosły 17,9 mld EUR. Opony Michelin produkowane są w fabrykach na całym świecie. A oto wykres kurs akcji w ciągu ostatniego roku:
Stopa zwrotu z akcji Michelin wyniosła ok. 22% w ciągu ostatniego roku.

A oto pozostali producenci opon z uwzględnieniem ich wartości rynkowej (w mld EUR):

4. Hankook - 4,9
5. Nokian - 4,7
6. Cheng Shin Rubber (marka Maxxis)- 4,2
7. Pirelli - 3,7
8. Goodyear Tire - 3,1
9. Sumitomo Rubber - 2,3
10. Yokohama - 1,4

Wartość rynkowa FO Dębica to ok 0,2 mld EUR (właścicielem większościowym jest Goodyear)
Okazuje się, że w pierwszej dziesiątce połowa miejsc przypada producentom z Azji, 4 z Europy i jedno z USA. Chociaż nie wiem, czy w dobie przenoszenia fabryk do różnych krajów, taki podział coś znaczy, bo przecież większość wymienionych firm ma już swoje fabryki w szybko rozwijających się gospodarczo Chinach.
Mnie zaskoczyła wysoka pozycja producenta opon marki Maxxis, w Polsce praktycznie nieznanego, ale biorąc pod uwagę potencjał rynku chińskiego nie zdziwiłbym się pojawieniu się kolejnych producentów z tego kraju


Bartosz Swacha

www.wiecejopon.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

„Kobieta za kierownicą” – czy to nadal stereotyp?

„Kobieta za kierownicą” – czy to nadal stereotyp?


Autor: Marcin Musiał


Od niepamiętnych czasów utarło się stwierdzenie, że kobieta prowadząca samochód to postrach kierowców. Z czego to wyniknęło? I czy dzisiaj to powiedzenie jest aktualne?


Nie da się ukryć, że kobiety są mniej wyrafinowanymi kierowcami, niż mężczyźni, choć oczywiście istnieją wyjątki od reguły. Więc z czego to wynika? Wynika to z jednej prostej przyczyny jaką jest mentalność lub stosunek kobiety do samochodu jako pojazdu. Otóż uważa ona samochód za narzędzie mające ułatwić życie. Z tego względu nie zwraca zbytniej uwagi na przykład na pojemność i moc silnika, ważne jest dla niej, aby miały czym pojechać na zakupy, do pracy, odebrać dzieci ze szkoły. Inaczej sprawa wygląda jeśli chodzi o mężczyzn. Dla niego to o wiele więcej, niż tylko pojazd sam w sobie. Dla faceta samochód to tak, jak by element jego męskości. W nim czuje się pewny siebie i odważny. Warto zauważyć, że najwięcej wypadków drogowych odbywa się przy udziale mężczyzn, a to niewątpliwe skutek tej zbytniej pewności siebie za kółkiem osobników płci męskiej. Wróćmy do pań. Czy w takim razie stwierdzenie „baba za kierownicą” jest dzisiaj aktualne?

Jak już wspomniałem jedna kobieta jeździ lepiej, druga gorzej, jednak nie w tym rzecz. Dzisiaj czasy się trochę zmieniły. Obecnie jest tak zwane równouprawnienie, czyli panie wykonują te czynności, które kiedyś mogli wykonywać tylko panowie. Nie dziwimy się specjalnie, gdy widzimy na przykład panią za kółkiem autobusu czy ciężarówki. Może to jeszcze nie norma, ale przestało się już mówić, że praca w charakterze kierowcy to nie zawód dla niewiast.

Kilka słów na zakończenie. Niestety stereotyp ten, mimo rosnącej liczby pań za kółkiem, nadal wydaję się być aktualny, choć ze statystyk wynika, że kobiety jeżdżą ostrożniej. Niestety obecnie utarł się taki pogląd, że jeśli ktoś jedzie powolnie i niepewnie to znaczy, że jest kobietą.


Autor: maniak-samochodowy

http://maniak-samochodowy.blogspot.com

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Cała prawda o punktach karnych

Cała prawda o punktach karnych


Autor: Hubert Pieszak


Nikt nie lubi dostawać mandatów, które zawsze obciążają nas finansowo. Jednak kierowcy najbardziej boją się punktów karnych. Kiedy trafiają na konto kierowcy? Co grozi za przekroczenie ich limitu?


W Polsce limit punktów dla kierowców posiadających prawo jazdy krócej niż rok wynosi 20 punktów. Bardziej doświadczeni kierowcy mogą uzbierać 24 punkty. Po przekroczeniu limitu ci pierwsi mają cofnięte uprawnienia do kierowania, natomiast ci drudzy muszą się udać na kontrolne sprawdzenie kwalifikacji.

Moment naliczania punktów

Nie jest łatwe określenie chwili, kiedy punkty karne faktycznie trafiają na nasze konto. Należy wtedy rozdzielić dwa terminy:

a) datę przyznania punktów - od tej daty liczony jest termin przedawnienia punktów (rok)

b) moment, kiedy punkty faktycznie trafiają na konto kierowcy wraz z ich konsekwencjami.

W pierwszym przypadku ważne jest to, kiedy złamano przepis, w drugim - data wpisu do ewidencji na podstawie karty informacyjnej. Jeśli więc przyjmiemy mandat oraz punkty i w tym momencie zostanie przekroczony limit, policjant nie ma prawa zabrać nam prawa jazdy, gdyż punkty nie są jeszcze wtedy przypisane.

Odmowa przyjęcia mandatu nic nie da

Jeżeli odmówimy przyjęcia mandatu, nie opóźnimy wpisania punktów do ewidencji. W polskim prawie jest dopuszczalny tzw. wpis tymczasowy. Oznacza to, że punkty do momentu rozstrzygnięcia sprawy zostają przypisane do konta kierowcy, ale nie są aktywne. Po przekroczeniu limitu, prawo jazdy nie jest zabierane, ale tylko do chwili, kiedy naruszenie przepisów zostanie stwierdzone prawomocnym wyrokiem sądu. Wtedy punkty tymczasowe stają się punktami ostatecznymi.


Hubert Pieszak

Jeśli artykuł Ci się podoba, proszę dodaj komentarz w blogu:

http://worldofbeautywoman.blogspot.com/

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Kto korzysta z myjni bezdotykowych?

Kto korzysta z myjni bezdotykowych?


Autor: Wojciech Delmaczyński


Pojazdów na naszych drogach wciąż przybywa, większość ludzi dba o swoje samochody, dlatego też korzystanie z myjni bezdotykowych stało się czynnością powszechną.


Zapewne wielu użytkowników samochodów spotkało się z określeniem myjnie bezdotykowe. Można je również nazwać myjniami samoobsługowymi czy myjniami ręcznymi - chociaż w przypadku tych ostatnich może się to bardziej kojażyć ze zwykłym myciem za pomocą ściereczki czy gąbki. Wielu zadaje sobie pytanie:

KTO TAK WŁAŚCIWIE KORZYSTA Z MYJNI BEZDOTYKOWYCH ?

Aby scharakteryzować potencjalnego użytkownika myjni bezdotykowej, wykorzystaliśmy popularne badanie konsumenckie Target Group Index i przyjrzeliśmy się bliżej grupie zdefiniowanej następująco:

- posiadacz prawa jazdy,

- posiadacz samochodu w gospodarstwie domowym,

- mieszkaniec bloku w miejscowości powyżej 20 tysięcy mieszkańców

To przede wszystkim mężczyzna w wieku 25-54 lat, o wykształceniu średnim plus, mający stałą pracę, często na stanowisku kierowniczym lub prowadzący własną działalność gospodarczą. Nierzadko jest to pracownik umysłowy lub ktoś uprawiający wolny zawód. Deklarujący dochody netto powyżej 1600 zł. Jest to osoba pozytywnie oceniająca swoją sytuację materialną. Zwykle to ludzie samodzielnie prowadzący gospodarstwo domowe, ale również rodziny z dziećmi do 14 roku życia. Nasz potencjalny klient mieszka w blokach krócej niż 10 lat, w mieszkaniach o powierzchni od 31 do 81mkw.

Spełnieni i Poszukujący

Grupy konsumencko najatrakcyjniejsze, aktywne zakupowo, gotowe do testowania nowinek, lojalne markom sprawdzonym i korzystające z różnorodnych możliwości oferowanych przez rynek.


F1 CAR WASH

http://www.f1carwash.pl

info@f1carwash.pl

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Prawo jazdy 2013

Prawo jazdy 2013


Autor: Przemek L


W artykule mam zawarte informacje na temat zmian na prawo jazdy katergori A. Opisane wszystkie kategorie i zmiany jakie przyniesie nam rok 2013. (AM, A1, A2 I A)


Prezydent niedawno podpisał nową ustawę o kierujących pojazdami. Zgodnie z nią, świeżych kierowców (samochodów jak i motocykli) czeka 2-letni okres próbny (pozostałych - wymiana praw jazdy na nowe - okresowe). Po popełnieniu dwóch wykroczeń "zielony kierowca" zostanie wysłany na kurs reedukacyjny, a po trzech wykroczeniach lub jednym przestępstwie przeciw bezpieczeńtwu w ruchu drogowym (np. jazda po pijaku) straci prawo jazdy. Kierowcy z dłuższym stażem, którzy uzbierają 24 pkt karne będą kierowani na kurs reedukacyjny, a nie jak jest obecnie na ponowny egzamin. Jeśli jednak po raz drugi zgromadzą 24 punkty karne (razem już 48) w ciągu 5 lat, pożegnają się z uprawnieniami.

AM - uprawniające do kierowania motorowerem i czterokołowcem lekkim, czyli quadem o masie bez obciążenia do 350kg, prędkość maks. do 45 km/h i silniku o pojemności do 50ccm. Kategoria ta, będzie dostępna po ukończniu 14 roku życia.

A1 - pozwalające na jazdę motocyklem o pojemności nieprzekraczającej 125ccm, mocy nie większej niż 11kW (15KM) i stosunku mocy do masy własnej motocykla niższym od 0,1 kW/kg (czyli 0,13KM/kg), motocyklem trójkołowym o mocy nie przekraczającej 15kW (20,4 KM) i pojazdami określonymi dla prawa jazdy kategorii AM. (16 lat)

A2 - pozwalające na jazdę motocyklem o mocy do 35 kW (47,6 KM) i stosunku mocy do masy własnej nieprzekraczającej 0,2Kw/kg, (0,27 KM/kg), motocyklem trójkołowym o mocy nieprzekraczającej 15 kW (20,4 KM) i pojazdami dla kategorii AM. (18lat)

A - wszystkie motocykle. (24 lata)

Prawo jazdy kategorii A, będzie można uzyskać po ukończeniu 24 lat, można jednak uzyskać je wcześniej, stopniowo zdobywając uprawnienia:

1. Najpierw prawo jazdy A1 ( ukończone 16 lat).

2. Następnie po co najmniej dwóch latach będzie można zdawać egzamin na kat. A2 (18 lat).

3. Po upływie kolejnych dwóch lat można zdawać egzamin na prawo jazdy kategorii A (20 lat).


blogger13 http://przemek-motocykle13.blogspot.com/

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Nowe, czy używane – dylematy przy zakupie samochodu

Nowe, czy używane – dylematy przy zakupie samochodu


Autor: adstone poznan


Coraz więcej ludzi przy planowanym zakupie auta kieruje się racjonalną ekonomią. Co zatem wybrać? Samochód nowy z niższej półki, czy starszy używany, ale o wyższym standardzie? Oczywiście oba w tej samej cenie.


Obie sytuacje mają swoje plusy i minusy. Obie mają także swoich zwolenników i przeciwników. Dużo jednak zależy od tego, do czego służyć będzie nam auto.

Od dawna wiemy już, że zakup nowego samochodu nie jest zbyt opłacalną inwestycją. W zależności od modelu auta jego pierwotna wartość zaraz po wyjeździe z salonu może spaść nawet do 30% pierwotnej wartości pojazdu. Czy wolimy jeździć słabszym nowym, czy lepszym starszym zależy tylko i wyłącznie od nas. Zastanówmy się jednak. Przy zakupie nowego pojazdu czekają nas jeszcze dość kosztochłonne przeglądy ASO, zakup oryginalnych części, który jest niezbędny przy zachowaniu gwarancji oraz ubezpieczenie AC, które jest niezbędne przy zakupie auta na kredyt. Spójrzmy na to jeszcze wnikliwiej. Czy nowy oznacza, nigdy się niepsujący? Niezupełnie, części w każdym samochodzie ulegają eksploatacji, więc zarówno w nowym, jaki i starym samochodzie serwis zawsze będzie obecny. A może kalkulowaliście kiedyś ile wyniosła Was eksploatacja auta w czasie jego posiadania, utrata wartości, naprawy – podpowiemy: utrata wartości na aucie kupionym prosto z salonu jest całkiem spora.

Przy zakupie samochodu używanego musimy włożyć nie raz dużo mocy i energii, aby trafić na naprawdę dobre auto. Już sam Internet jest niezwykle bogaty w ogromną liczbę ofert, z których jedna przebija pod względem atrakcyjności drugą. Internet umożliwia nam także korzystanie z wyszukiwarek samochodowych, które jeszcze bardziej poszerzają nasze możliwości wyboru. Nie każdy jednak jest ekspertem. Jak dokonać wyboru, tak aby okazał się słusznym? Co zrobić, aby wybrany przez nas model był inwestycją trafioną i finalnie, aby zakupione przez nas auto sprawdziło się w codziennym użytku. Przede wszystkim należałoby skorzystać z opinii kogoś kto zna się na danym temacie. Niestety nie każdy ma pojęcie o samochodach i motoryzacji. Najlepiej znaleźć specjalistę, który pomoże nam w dokonaniu właściwego wyboru. Podpowie nam jaką markę i model samochodu wybrać, tak aby sprawdzał się przy realizacji wyznaczonego przez nas celu. A cele i wymagania w stosunku do auta zmieniają się ze względu na prowadzony przez nas tryb życia i wykonywany zawód. Specjalistą może okazać się członek rodziny lub znajomy. Nie zawsze jednak znamy kogoś, kto posiada aż tak specjalistyczną wiedzę. Gdzie wtedy należy się udać? U kogo szukać ratunku? W wielu wypadkach skuteczny może okazać się dealer samochodowy, który w polskich warunkiem wydaje się pośrednikiem pewnym i bezpiecznym.

Przy zakupie aut sprowadzanych z Belgii, Niemiec, Włoch, czy Francji należy być bardzo ostrożnym. Otwarcie granic spowodowało często niczym niekontrolowany import pojazdów. Zasadniczo nie jest do końca wiadomym w jakim stanie znajdował się samochód po przywiezieniu do kraju i kiedy zasadniczo został przywieziony ów „świeżo sprowadzony” model? Wtedy lepiej stawiać na sprawdzonych, najlepiej autoryzowanych dealerów samochodowych, którzy w wielu przypadkach oferują ubezpieczenie i gwarancje działające tak jak w przypadku zakupu samochodów nowych. Jest tak na przykład w przypadku autoryzowanego dealera marki Peugeot „Signella”. Samochody znajdujące się w ofercie objęte są programem „Używany Gwarantowany”, dają one kupującemu poczucie bezpieczeństwa. Samochody posiadają kilkumiesięczną gwarancję, a nawet 24h Assistance. Jeżeli daeler dba o swoją markę wtedy stara się również o różnego rodzaju certyfikaty świadczące o jakości oferowanych produktów. Najlepsze oczywiście są te , które poświadczają o światowej jakości samochodów, które otrzymują certyfikaty po wielu próbach i testach poszczególnych egzemplarzy.




Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.

Szwedzkie Volvo w chińskich rękach

Szwedzkie Volvo w chińskich rękach


Autor: kamil romaniuk


Po wielu miesiącach negocjacji wreszcie wszystko stało się jasne. Największy prywatny chiński koncern samochodowy Geely będzie nowym właścicielem marki Volvo. Chińczycy zapłacą za nią Fordowi 1,8 mld dolarów.


To jednak czysta formalność. W sumie Geely w środkach własnych i liniach kredytowych zabezpieczyło na to przejęcie kwotę 2,7 mld dolarów, z czego 900 mln zostanie przeznaczone na zapewnienie płynności operacyjnej Volvo i inwestycje.

Dla Geely przejęcie prestiżowego i cieszącego się renomą na całym świecie producenta oznacza przede wszystkim skok technologiczny, i to za stosunkowo niską cenę (Ford kupił w 1999 roku szwedzką markę za 6,4 mld dolarów). To także dotychczas największa motoryzacyjna inwestycja chińskiej firmy w historii.

Z kolei dla Forda sprzedaż ostatniej europejskiej firmy w jego portfolio (Amerykanie już wcześniej pozbyli się Aston Martina, Jaguara i Land Rovera) to okazja do skoncentrowania się na swojej głównej marce.

Historia chińskiej firmy Geely sięga 1984 roku, kiedy to jej założyciel Li Shufu zainwestował pierwsze zarobione pieniądze (był właścicielem studia fotograficznego) w zakład montażu lodówek. Kilka lat później rozpoczął wytwarzanie motocykli, by na początku lat 90. ub. wieku stać się liderem tego segmentu na rynku chińskim.

Od 1997 roku Geely zajmuje się kompleksową produkcją samochodów, koncentrując się na tanich, masowych modelach. Część z nich stanowiła mniej lub bardziej udane kopie (choć o dyskusyjnej jakości) europejskich i japońskich konkurentów.

Dzięki nim Li Shufu często nazywany chińskim Henrym Fordem, dał szansę wielu Chińczykom na spełnienie motoryzacyjnego marzenia. W 2007 roku przejął brytyjską firmę Manganese Bronze Holdings, producenta słynnych londyńskich taksówek, i przeniósł ich montaż do Chin. Dziś Geely to największy i najszybciej rozwijający się prywatny koncern samochodowy w Państwie Środka.

Po podpisaniu umowy z Fordem Li Shufu w niezwykle poetyckiej formie przedstawił swoje plany wobec Volvo, określając szwedzką markę jako tygrysa, którego nie można zamykać w zoo i należy dać mu szansę na wyzwolenie.

Tylko bowiem wolne zwierzę będzie w stanie się rozwijać i okazywać swoją moc na całym świecie. W praktyce oznacza to, że relacje w grupie będą miały charakter bardziej braterski niż patriarchalny, a Volvo zachowa dużą autonomię, osobną kadrę zarządzającą i siedzibę w Göteborgu w Szwecji. Centrum badawczo-rozwojowe oraz studia designu nadal będą funkcjonować w Europie. Geely chce także utrzymać działalność fabryk koncernu w Göteborgu w Szwecji oraz w Ghent w Belgii. Zakłady te mają skoncentrować się na produkcji aut na rynki Starego Kontynentu, Ameryki Północnej i Japonii.

Dla przyszłości Volvo niezwykle ważne jest zobowiązanie Forda do kontynuacji wielopłaszczyznowej współpracy. Amerykanie obiecali nie tylko dostarczanie przez najbliższe lata silników, elementów nadwozia i podzespołów mechanicznych oraz oprzyrządowania linii produkcyjnych, lecz także udzielanie wsparcia inżynieryjnego, technologicznego i logistycznego niezbędnego do tego, by okres zmiany właściciela przebiegł bez zakłóceń.

Co więcej, Ford i Geely porozumiały się także w kwestiach zarządzania prawami intelektualnymi, czyli opracowanymi wcześniej opatentowanymi rozwiązaniami technicznymi wykorzystywanymi przez Volvo, dzięki czemu Szwedzi będą mogli udzielać tzw. sublicencji na ich stosowanie przez inne podmioty, w tym oczywiście Geely.

Przejęcie przez chińską firmę to dla Volvo olbrzymia szansa na zdobycie serc klientów największego motoryzacyjnego rynku świata. Będzie to o tyle prostsze, że pod Pekinem w ciągu dwóch lat zostanie wybudowana nowoczesna fabryka produkująca Volvo na potrzeby Chin. Rocznie jej taśmy montażowe ma opuszczać nawet 300 tys. samochodów, czyli prawie tyle, ile Volvo sprzedawało na świecie poza Szwecją. Dzięki temu zakładowi łączny potencjał grupy sięgnie miliona sztuk.

Według wielu analityków sukces na rynku chińskim mógłby przyspieszyć proces powrotu do rentowności szwedzkiej marki, a przynajmniej bilansować straty generowane obecnie przez część europejską. Warto tu też zwrócić uwagę na fakt, że o ile na razie nie ma krótkoterminowych planów importu chińskich wersji Volvo do Europy, o tyle w dłuższej perspektywie nie wyklucza się sprowadzania konkurencyjnych cenowo podzespołów dla potrzeb europejskich fabryk koncernu.
Nowy właściciel nie oznacza żadnych rewolucji w sieci dilerskiej, obsłudze czy też warunkach gwarancyjnych. Dla większości klientów zmiana ta nie będzie nawet zauważalna. Firma nie zmieni bowiem (jeśli już, to na lepsze) norm jakości produkcji, systemów bezpieczeństwa, wykończenia itp. Kontynuowany będzie też proces wdrażania nowych modeli. „Geely” po chińsku to „szczęśliwy”. Oby to samo znaczyło dla Volvo.


Kamil Romaniuk

http://mojehobby-roman.blogspot.com

Licencjonowane artykuły dostarcza Artelis.pl.